Pstrągi – jak przygotować się do zimowych łowów?

2022-02-10
Pstrągi – jak przygotować się do zimowych łowów?

Sprawdź, co musisz przygotować, zanim wybierzesz się na pstrągi! Doświadczony wędkarz podpowiada, na co zwrócić uwagę, szykując odzież, sprzęt, przynęty i akcesoria.

Ubiór na pstrągi – jaka odzież wędkarska będzie odpowiednia?

 

Nie ma zimowego wędkowania bez odpowiedniego ubioru. Podstawą jest ciepła, oddychająca bielizna termoaktywna. Musimy też zmierzyć się z dylematem, przed którym sam staję każdej zimy, a mianowicie: brodzić czy nie? Chociaż rozum zawsze podpowiada: „nie brodzić!”, z uporem maniaka pakuję do samochodu goretexy i buty. Ale od początku!

Kiedy mamy już bieliznę, musimy zaopatrzyć się w ciepłe spodnie, wodery i buty do brodzenia. Kilka wskazówek odnośnie butów: takie z filcową podeszwą to nie najlepszy pomysł, jeśli zamierzamy poruszać się po śniegu. Są bardzo śliskie i można się w nich niebezpiecznie poślizgnąć. Poza tym do filcu śnieg przykleja się jak mucha do lepu i po paru krokach idziemy jak na koturnach. Za to buty z gumową podeszwą i wkręconymi kolcami tytanowymi – to jest to! Problem pojawia się wtedy, kiedy trzeba zmienić miejsce – progi samochodów nie przepadają za ostrymi kolcami. Na szczęście zimowi łowcy dysponują zwykle niezawodnymi bolidami wędkarskimi, którym nie straszne są takie błahostki. Swoją drogą, idealny samochód dla wędkarza to ciekawy temat, więc być może wrócimy do niego przy innej okazji.

Do kompletu są jeszcze potrzebne: polarowa bluza, dobra kurtka oraz dwie pary skarpet (w tym jedna z owczej wełny). Nie wolno też zapomnieć o czapce i rękawiczkach, a właściwie dwóch kompletach rękawic. Druga para przyda się na zapas – zwykle ta pierwsza dość szybko robi się mokra. I jeszcze jedno: warto schować w samochodzie dodatkowy komplet ubrania – spodnie, bluzę, parę skarpet. Tak na wszelki wypadek, gdyby przydarzyła się nam nieprzewidziana kąpiel.

 

Jaki sprzęt zabrać na wyprawę na pstrągi?

 

W XXI wieku dobór sprzętu stanowi jeden z najtrudniejszych dylematów wędkarskich. W zasadzie trudno mi się odnieść do tego tematu w sposób globalny – nie jestem kolekcjonerem sprzętu ani nie pracuję w sklepie wędkarskim, po prostu traktuję go w sposób użytkowy.

Mam natomiast pewne priorytety, o których pamiętam przy doborze wędziska. Swoje wędki dzielę na dwie grupy: do łowienia gumami oraz do łowienia przynętami twardymi (tj. woblerami, większymi obrotówkami i wahadłówkami). Nie bez znaczenia jest też fakt, że od kilku lat na wodach krainy pstrąga i lipienia stosujemy haki bezzadziorowe. Pstrągi walczą bardzo dynamicznie, więc rodzaj haka poniekąd wymusza ugięcie wędziska. Przyjęło się (i podpisuję się pod tym), że dobra wędka pstrągowa przechodzi podczas holu ryby w głębokie ugięcie, zwykle paraboliczne. Dzięki temu ryby rzadziej się wyczepiają.

Moje wędzisko do łowienia gumą to krótka, szybka wędka, która podczas holu przechodzi w parabolę. 2,20-2,30 m długości w zupełności wystarcza. Stosuję wędkę seryjną do 7 gramów wyrzutu. Dzięki takim parametrom mogę łowić bardzo lekkimi przynętami, które dobrze ładują wędkę podczas wyrzutu i umożliwiają mi odpowiednie prowadzenie. Oczywiście używam tego kija nie tylko do gum, ale też do innych przynęt, w tym obrotówek czy wahadłówek. Podstawowym ograniczeniem jest tutaj waga przynęty.

Druga grupa wędzisk to kije przeznaczone przede wszystkim do łowienia woblerami, większymi wahadełkami i obrotówkami. Szczególny nacisk kładę tutaj na metodę twitchingową; nie ukrywam, że lubię podążać za trendami w wędkarstwie. Wędzisko jest krótkie (1,98 m), sztywne, z ciężarem wyrzutu do 15 g. Pozwala mi w odpowiedni sposób szarpnąć przynętą, za to pod rybą zgina się w piękną parabolę.

Dopełnieniem mojego wędziska jest kołowrotek. Nie zwracam uwagi na liczbę łożysk – preferuję młynki z przednim hamulcem o nienagannej pracy. Moimi priorytetami są wielkość (za odpowiedni rozmiar uważam przedział 2000-2500) oraz odpowiedni nawój linki. Waga kołowrotka nie jest dla mnie aż taka istotna, ale podaję informację dla dociekliwych: mowa o ok. 200-250 g.

Czas na linki! Nie bez kozery właśnie „linki” – prawda jest taka, że w zasadzie nie stosuję żyłek. W ciągu ostatnich 5 lat łowiłem na żyłkę tylko raz, na zawodach, i to w gruncie rzeczy dlatego, że zmusiła mnie do tego temperatura (było sporo na minusie). Kiedy łowię delikatną wędką, preferuję linkę o okrągłym przekroju i wytrzymałości ok. 3 kg. Wybieram modele, które nie szeleszczą na przelotkach i mają jasne kolory odcinające się od barwy wody. Do linki zawsze wiążę przypon z fluorocarbonu, który jest znacznie bardziej odporny na przetarcia niż plecionka. Do tego szybko tonie, a to ważne, szczególnie gdy łowimy przynętą blisko dna.

Kiedy łowię woblerami, stosuję plecionkę o podobnych parametrach, tyle że mocniejszą (ok. 5-6 kg); ponadto stawiam na niewidoczny w wodzie kolor Clear. Dzięki temu mogę zrezygnować ze stosowania przyponu, który bardzo często okazuje się newralgicznym elementem zestawu. Chodzi mi tutaj zwłaszcza o mocne brania w prądzie, którymi ryby potrafią zerwać nawet dobrze zawiązany przypon. W zależności od stosowanej przynęty, do linki wiążę agrafkę lub – w przypadku wirówek – agrafkę z krętlikiem.


 

Najlepsze zimowe przynęty na pstrągi

 

Zimowe łowienie to dla mnie przede wszystkim guma, delikatne wędzisko i cienka linka. Trzeba przyznać, że wybór przynęt jest dziś p r z e o g r o m n y. Firmy wędkarskie proponują coraz to nowsze wynalazki: larwy, dżdżownice, gąsienice i raczki, wszystkie w niezliczonej ilości kolorów; do tego jaskółki, rippery czy twistery. Wszystko, co ma imitować owady, bezkręgowce lub małe rybki, jest dziś na wyciągnięcie ręki.

Do tego dochodzi kolejny dylemat w postaci zapachu. Przynęty naturalne o zapachu gumy? A może serowe, czosnkowe lub o zapachu kryl? Zmiennych jest tyle, ile źdźbeł trawy na łące. To, co ostatecznie wybierzecie, zależy tylko od Was, Waszych preferencji, a także znajomości biologii i ichtiofauny. Właściwie trudno powiedzieć, co lepiej zadziała: coś, co nie występuje w wodzie, np. rażąco pomarańczowa larwa, czy może naturalnie wyglądająca guma w kolorze prawdziwej dżdżownicy?

Nie ma tutaj prostej odpowiedzi. Osobiście lubię wędkować przynętami w naturalnych barwach. Kolory nie występujące w przyrodzie pozostawiam stawowym tęczakom. Biały, brązowy, czarny, kremowy, szary, zielony – dzikie ryby lubią te barwy. Do tego dobieram odpowiednie obciążenie w postaci główki jigowej, czeburaszki czy koralika wolframowego. Jeśli chodzi o zapach, uważam że jest on istotny przy łowach w wodzie stojącej, natomiast w rzece – gdzie woda płynie, a ścieżka zapachowa szybko się rozmywa – nie ma on większego znaczenia.

Są takie dni, kiedy uśpione w zimowym letargu ryby potrzebują mocnego bodźca, który pobudzi je do ataku. Warto wtedy zastosować dość duży wobler twitchingowy. Mocne szarpnięcia dużego woblera robią w wodzie niemałe zamieszanie – pstrągi nie mogą tego wytrzymać i reagują mocnym, instynktownym atakiem.

Gdyby ktoś poprosił mnie o ranking trzech najlepszych zimowych przynęt, na pierwszym miejscu bez wątpienia wymieniłbym statyczną jaskółkę, której animacja zależy tylko i wyłącznie od wędkarza. Drugie miejsce przyznałbym imitacjom larw, pijawek lub dżdżownic, które z powodzeniem możemy turlać po dnie (lub prowadzić tuż nad nim).
Na trzecim miejscu wymieniłbym woblera twitchingowego, do którego może się podnieść naprawdę piękna ryba.


 

Dodatkowe akcesoria – co jeszcze przyda się zimą przy połowie pstrągów?

Niektóre z tych rzeczy mogą się wydać banalne, ale nie zaszkodzi o nich przypomnieć: łowienie pstrągów bez czapki z daszkiem, okularów polaryzacyjnych czy podbieraka jest po prostu o wiele mniej komfortowe, a co za tym idzie – trudniejsze. Tymczasem zasada jest prosta: życie trzeba sobie ułatwiać, a nie utrudniać.

W dużym skrócie: czapka z daszkiem wpływa na redukcję odblasków i cieni, a w połączeniu z okularami ułatwia brodzenie i obserwację linki. Możliwe, że w czapce szybciej wypatrzymy rybę podnoszącą się do naszej przynęty. Okulary (a w zasadzie dwie pary okularów bądź szkieł) są równie pomocne – redukują odblaski oraz przyciemniają bądź rozjaśniają oglądany obraz. Wszystkie te korzyści są wprost nieocenione przy połowie pstrągów.

Jeśli chodzi o podbierak, najlepiej, żeby był dość duży (ok. 50 cm). Powinien mieć rączkę, magnes do przyczepiania na plecach i gumową siatkę. Dużym podbierakiem będzie nam łatwiej operować, a nie jest to jeszcze nie wiadomo jak wielki rozmiar (za duży by znowu przeszkadzał). Z kolei gumowana siatka nie chłonie zapachów i nie uszkadza ryb. Kto kiedykolwiek próbował złapać walczącego pstrąga ręką, ten wie, że nie jest to łatwe zadanie, i że jeśli nie chce się uszkodzić ryby, lepiej odpuścić sobie ten pomysł.

Wreszcie: przydadzą się także specjalne kleszcze wielofunkcyjne. Dzięki nim pozbędziemy się zadziora z haka, odetniemy zbędny kawałek plecionki i lekko podegniemy oczko w regulowanym woblerze.

 

Polecane

pixel